Budzę się rano i zdaję sobie sprawę z tego, że jest sobota.
Patrzę na zegarek stojący na stoliku nocnym i dochodzę do wniosku, że jest
godzina 6 rano. Opadam plecami na łóżko i szczelnie przykrywam się kołdrą.
Świeże blizny przypominają o sobie w postaci bólu. Ignoruję to jednak i zapadam
w sen. Kolejną pobudkę mam o godzinie 9:15. Jestem wypoczęta. Przeciągam się i
chwytam laptopa. Włączam go i loguję się. Czekam chwilę aż się rozchodzi po czym łączę się z wi-fi.
Wpisuję nazwę Strangers to meet i
loguję się na swój profil. Suicide_boy96 nie odpowiedział na moją wiadomość. No
cóż. Nie liczyłam na to. Wzdycham i wyłączam portal. Sprawdzam swojego
facebook’a, twitter’a, ale nie dzieje się nic godnego uwagi. Odkrywam się,
wsadzam stopy w kapcie i idę do kuchni. Mamy nie ma, ale na stole leży
karteczka.
„Kochanie,
Jestem w pracy, w
mikrofali jest jajecznica. Dobrze by też było, jakbyś wyszła zrobić zakupy.
Lista i pieniądze leżą obok. Kocham Cię, wrócę pod wieczór. Mama”
Wzdycham i odgrzewam jajecznicę po czym konsumuję ją ze
świeżymi pomidorkami. Od razu po sobie zmywam i wracam do swego pokoju. Biorę
jeansy, koszulkę i koszulę, z szuflady biorę bieliznę i idę do łazienki.
Rozbieram się, piżamy wrzucam do kosza z brudami i wchodzę pod prysznic. Rany
zrobione wczorajszego dnia pieką pod wpływem temperatury. Opieram się czołem o
ściankę prysznica. Oddychałam głęboko wciągając powietrze przez nos i
wypuszczając je ustami. Gorący strumień wody spływał po moich plecach. Jak
mogłam być tak głupia i wierzyć w to, że ktokolwiek chciałby ze mną rozmawiać
nawet przez Internet. Wzdycham i myję się. Suszę się, ubieram i wychodzę do
sklepu po zakupy. Będąc w sklepie zauważam Horan’a. Niall’a Horan’a. Zamieram.
Krążę między półkami starając się go ominąć. Idzie mi to całkiem nieźle.
"Chcę uciec, gdziekolwiek od tego miejsca.."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz