piątek, 9 października 2015

9

Budzę się rano i zdaję sobie sprawę z tego, że jest sobota. Patrzę na zegarek stojący na stoliku nocnym i dochodzę do wniosku, że jest godzina 6 rano. Opadam plecami na łóżko i szczelnie przykrywam się kołdrą. Świeże blizny przypominają o sobie w postaci bólu. Ignoruję to jednak i zapadam w sen. Kolejną pobudkę mam o godzinie 9:15. Jestem wypoczęta. Przeciągam się i chwytam laptopa. Włączam go i loguję się. Czekam chwilę aż  się rozchodzi po czym łączę się z wi-fi. Wpisuję nazwę Strangers to meet i loguję się na swój profil. Suicide_boy96 nie odpowiedział na moją wiadomość. No cóż. Nie liczyłam na to. Wzdycham i wyłączam portal. Sprawdzam swojego facebook’a, twitter’a, ale nie dzieje się nic godnego uwagi. Odkrywam się, wsadzam stopy w kapcie i idę do kuchni. Mamy nie ma, ale na stole leży karteczka.

„Kochanie,
Jestem w pracy, w mikrofali jest jajecznica. Dobrze by też było, jakbyś wyszła zrobić zakupy. Lista i pieniądze leżą obok. Kocham Cię, wrócę pod wieczór. Mama”


Wzdycham i odgrzewam jajecznicę po czym konsumuję ją ze świeżymi pomidorkami. Od razu po sobie zmywam i wracam do swego pokoju. Biorę jeansy, koszulkę i koszulę, z szuflady biorę bieliznę i idę do łazienki. Rozbieram się, piżamy wrzucam do kosza z brudami i wchodzę pod prysznic. Rany zrobione wczorajszego dnia pieką pod wpływem temperatury. Opieram się czołem o ściankę prysznica. Oddychałam głęboko wciągając powietrze przez nos i wypuszczając je ustami. Gorący strumień wody spływał po moich plecach. Jak mogłam być tak głupia i wierzyć w to, że ktokolwiek chciałby ze mną rozmawiać nawet przez Internet. Wzdycham i myję się. Suszę się, ubieram i wychodzę do sklepu po zakupy. Będąc w sklepie zauważam Horan’a. Niall’a Horan’a. Zamieram. Krążę między półkami starając się go ominąć. Idzie mi to całkiem nieźle. 

"Chcę uciec, gdziekolwiek od tego miejsca.."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz