niedziela, 17 stycznia 2016

17

Jeśli nadal trwałaby nasza przyjaźń obchodziłybyśmy czwartą rocznicę. Kochałam ten dzień. Dzień w którym zaczęło się wszystko. A dosłownie kilka dni po trzeciej rocznicy, rozstałyśmy się. To był koniec. Definitywny koniec tego wszystkiego. Jakie to zabawne, że dopiero patrząc z perspektywy obserwatora zauważyłam, iż relacja którą miałyśmy była tak bardzo toksyczna. Niszczyła nas, a przynajmniej mnie. Nie mogę powiedzieć, że nie było nam razem dobrze. Było. Przed czasem liceum. To prawda, że szkoła zmienia ludzi. I nie mogę powiedzieć, że mnie nie zmieniła. Może zmieniła. Tylko ze mną jest taki problem, że nie ma mi kto tego powiedzieć.

***

- Mam go dość Sam. Nie mogę znieść jego ciągłych narzekań. Jestem bezsilna, nie umiem mu pomóc. Już nie chodzi o to, po prostu on drąży ten temat cały czas, podczas gdy ja chciałabym porozmawiać chociażby o nowej płycie Justina, która niedawno wyszła – słucham jęków Kath przed lekcją matematyki. Naprawdę nie wiem co bym zrobiła gdyby ta dziewczyna nie zmusiła mnie do rozmawiania ze sobą w drugim  miesiącu szkoły.

- Wiesz, niektórzy ludzie mają już ten specyficzny defekt, narzekają na coś czego zmienić nie mogą. Przecież nie można zmienić twarzy. Oczywiście, można. Ale Tom nie posunie się do czegoś tak drastycznego.

Mowa oczywiście o tym Tom’ie. Przyjacielu bardziej Kath niż moim. Rozmawiam z nim, ale raczej są to fakty dotyczące szkoły. Nie spotykamy się, nic poza środowiskiem szkolnym. Nie jest zły, wręcz przeciwnie. Jest sympatyczny i miły, odnosi niewiarygodne wyniki w nauce, pupilek każdego nauczyciela i ogólnie ludzi. Lubi go chyba każdy uczeń. No może wszyscy prócz bandy Niall’a… W każdym bądź razie pod jednym względem podobny jest do mnie. Nie ma ojca. Z tą różnicą, że jego tata odszedł gdy był mały i nawet nie wiem czy utrzymuje kontakt ze swoim synem. Nie jestem dla niego kimś bliskim by zwierzał mi się ze swojej sytuacji rodzinnej.

- On ciągle narzeka na swój wygląd. Na trądzik i krzywe zęby. Wiesz co mi wczoraj powiedział? Powiedział, że z takim wyglądem nie znajdzie sobie dziewczyny podczas gdy każdy w około jest zakochany. Ja nie jestem w nikim zakochana, mnie też nikt nie chce ale nie narzekam mu przy każdej możliwej okazji. Mam już tego dość. Chciałabym odciąć się raz na zawsze.

- Nie chcesz odcinać się od przyjaciół, uwierz mi. – uśmiecham się lekko

- Ta… Oh zapomniałam Ci powiedzieć! Wczoraj ze szkoły odebrała mnie mama. Nie spieszyłam się z dotarciem do szafki, włożeniu i wyjęciu książek, wiesz. Gdy wyszłam na parking nie było prawie nikogo. Wiesz gdzie stoi ten wielki kontener?

- Wiem – przytaknęłam

-Więc gdy szłam w stronę auta słyszałam za nim cieniutki głosik dziewczyny. Oczywiście znasz moją ciekawość. Podeszłam tam i zobaczyłam Niall’a, Ashtona i Luke’a. Pastwili się nad nią, wyśmiewali ją. Ale najgorsze było to, że trzymali w dłoniach puszki z farbami. Wydaje mi się, że były to farby olejne. Gdyby był tylko jeden, podeszłabym i stanęła w obronie dziewczyny ale wiesz. Nikt nie przeciwstawia się świętej trójcy. W każdym bądź razie trzy puszki farby wylądowały na niej. Było mi jej tak bardzo żal, jej włosy sięgały do pasa. Bardzo jej współczuję.

Całej opowieści słucham ze zgrozą. Nigdy nie zrobili mi czegoś tak okropnego. Myślałam, że nazywanie mnie antyspołeczną i śmianie się było szczytem. Ale najwyraźniej się pomyliłam.

- Jak mogą być tak okrutni? Farbę olejną ciężko jest zmyć z ciała a co dopiero z włosów? Z włosów z trudem zmywa się szampan ale farba… I co? Pewnie znów ujdzie im to na sucho. Nikt nie chce z nimi zadzierać. Społeczeństwo jest do kitu – wzdycham.

Jest mi żal z powodu tej dziewczyny. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. A najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że Ci oprawcy wyrzekają się wszystkiego przed dyrektorem i uchodzi im to na sucho. Już nie chodzi mi o siebie bo widać, że inni mają dużo gorzej.
Czuję szturchnięcie ze strony Kath, więc odwracam się do niej.

- Spójrz, to ona – kiwa głową w swoje lewo.

Spoglądam tam i widzę niziutką dziewczynę. Kojarzę ją. Faktycznie, miała bardzo długie włosy w odcieniu głębokiego brązu.  A teraz… teraz ich nie ma. Jej głowę zdobi fryzura w stylu Hazel z filmu „Gwiazd Naszych Wina”. Serce ściska mi się na ten widok pomimo tego, że nawet nie znam tej osoby. Podchodzi do ściany, opiera się o nią i stoi ze spuszczoną głową.
Przestępuję z nogi na nogę czekając na dzwonek, który powinnam usłyszeć w niedalekiej przyszłości. A dokładnie za trzy minuty. Dzisiaj mamy bardzo luźny dzień. Zero sprawdzianów, kartkówek czy jakichkolwiek innych niespodzianek.

- Cześć – obok nas pojawił się zdyszany Tom

Zrzuca z ramion plecak i kurtkę. Pewnie biegł by zdążyć przed dzwonkiem.
Odpowiadamy mu na powitanie. Nagle Kath zaczyna opowiadać o wczorajszej przejażdżce do skateparku z Justine. Uśmiecha się mówiąc o tym.

- Siedziałyśmy na huśtawkach i rozmawiałyśmy. A obok nas jeździło kilku chłopaków. Byli tacy przystojni, na oko starsi od nas. Nie mogłyśmy oderwać od nich wzroku. Niestety, Justine musiała wracać a sama nie chciałam tam siedzieć – wzdycha cicho, jednak w jej oczach widać tańczące iskierki. Cała Kath.

- Poszłyście do skateparku po to by pooglądać chłopaków? To całkiem puste – nagle stwierdza Tom.
To budzi w Kath negatywne uczucia i szczerze mówiąc, nie dziwię się jej. Przecież nie powiedziała, że poszły tam po to. Jakby nie można było pójść do skateparku po to, by po prostu posiedzieć. 
Dziewczyna podnosi się ze swojego miejsca na ławce i widzę, że jest zdenerwowana. Może nie tylko co zdenerwowana ale zdeterminowana do pociągnięcia konfliktu. A ja tylko stoję i przysłuchuję się wymianie zdań.

- Okay, po pierwsze nie powiedziałam, że poszłyśmy tam po to by obserwować chłopaków. Wyrwałeś jedną informację i dopowiedziałeś swoje. Tak tworzą się plotki, wiesz? A po drugie, nie wiem czy jest coś bardziej pustego niż ciągłe narzekanie na swój wygląd. Może jeśli w końcu ruszyłbyś się do dermatologa i ortodonty nie miałbyś na co narzekać! – wyrzuca z siebie

Spotykam niedowierzające spotkanie Tom’a.

- Jesteście żałosne – wypluwa z siebie słowa i idzie do innej części klasy

Unoszę brwi w zdezorientowaniu. Dlaczego to ja jestem żałosna, gdy nic nie zrobiłam?

- Nie przejmuj się nim. To moja bitwa, nie Twoja – dziewczyna uśmiecha się do mnie pocieszająco

Wtem dzwoni dzwonek i idziemy do klasy by rozpocząć dzień lekcją matematyki. Biedna Kath. Jej dzień nie zaczął się najlepiej.
Za to dla mnie przeleciał on pomiędzy palcami. Nim się obejrzałam była ostatnia lekcja i po niej mogłam wrócić do domu. I tak. Pomijając ranek to był dobry dzień.

***
Suicide: Nie chcę być tym kim jestem.

Antisocial: To znaczy?

Suicide: To znaczy, że mam dość bycia z nimi, robienia rzeczy, których nie chcę… Jestem okropny.

Antisocial: Więc odejdź. Przeciwstaw się im. Nie bądź bierny jeśli nie podoba Ci się przebywanie z nimi.

Suicide: Ale nie chcę skończyć liceum jako ich ofiara. Muszę być po ich stronie by w spokoju wytrwać do końca szkoły. Wiesz, jeśli nie chcesz mieć kłopotów, bądź z nimi. Trzymaj przyjaciół blisko, wrogów jeszcze bliżej. Najlepszą metodą jest poznanie ich i zniszczenie od środka.

Antisocial: Nie. Najlepszą metodą jest atak. Ale Ty nie atakujesz. Słuchasz wszystkiego co powiedzą, jesteś jak oni bo nie chcesz być uważany za nieudacznika. A pomyślałeś o tym, że być może jeśli odejdziesz z ich grona nie będziesz kozłem ofiarnym ale bohaterem dla innych?

Suicide: Bohaterem? Takie pojęcie nie istnieje w tych czasach, a już na pewno nie w liceum. Jesteś na wozie lub pod nim i nie ma innej opcji. Jesteś lubiany lub nie. Jesteś popularny lub nie. Przetrwasz lub nie przetrwasz. I nie ma nic pomiędzy.


Antisocial: Pieprzenie. Mówisz tak bo nie potrafisz spojrzeć na to z perspektywy zwykłego, szarego ucznia. Jesteś tym lubianym przez wszystkich bo trzymasz się z jakąś bandą. Więc proszę bardzo. Zatrać swoje człowieczeństwo i najpiękniejsze cechy, które masz w sobie bo wtedy nie będziesz ofiarą. Muszę iść. Na razie.

Spójrz na tą całą nienawiść, którą oni ciągle pokazują
Nie chcę tego widzieć.
Spójrz na te wszystkie kamienie, którymi oni rzucają
Nie chcę tego czuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz