Jeśli nadal trwałaby nasza
przyjaźń obchodziłybyśmy czwartą rocznicę. Kochałam ten dzień. Dzień w którym
zaczęło się wszystko. A dosłownie kilka dni po trzeciej rocznicy, rozstałyśmy
się. To był koniec. Definitywny koniec tego wszystkiego. Jakie to zabawne, że
dopiero patrząc z perspektywy obserwatora zauważyłam, iż relacja którą miałyśmy
była tak bardzo toksyczna. Niszczyła nas, a przynajmniej mnie. Nie mogę
powiedzieć, że nie było nam razem dobrze. Było. Przed czasem liceum. To prawda,
że szkoła zmienia ludzi. I nie mogę powiedzieć, że mnie nie zmieniła. Może
zmieniła. Tylko ze mną jest taki problem,
że nie ma mi kto tego powiedzieć.
***
- Mam go dość Sam. Nie mogę znieść jego ciągłych narzekań. Jestem bezsilna, nie umiem mu pomóc. Już nie chodzi o to, po prostu on drąży ten temat cały czas, podczas gdy ja chciałabym porozmawiać chociażby o nowej płycie Justina, która niedawno wyszła – słucham jęków Kath przed lekcją matematyki. Naprawdę nie wiem co bym zrobiła gdyby ta dziewczyna nie zmusiła mnie do rozmawiania ze sobą w drugim miesiącu szkoły.
- Wiesz, niektórzy ludzie mają już ten specyficzny defekt,
narzekają na coś czego zmienić nie mogą. Przecież nie można zmienić twarzy.
Oczywiście, można. Ale Tom nie posunie się do czegoś tak drastycznego.
Mowa oczywiście o tym Tom’ie. Przyjacielu bardziej Kath niż
moim. Rozmawiam z nim, ale raczej są to fakty dotyczące szkoły. Nie spotykamy
się, nic poza środowiskiem szkolnym. Nie jest zły, wręcz przeciwnie. Jest
sympatyczny i miły, odnosi niewiarygodne wyniki w nauce, pupilek każdego
nauczyciela i ogólnie ludzi. Lubi go chyba każdy uczeń. No może wszyscy prócz
bandy Niall’a… W każdym bądź razie pod jednym względem podobny jest do mnie.
Nie ma ojca. Z tą różnicą, że jego tata odszedł gdy był mały i nawet nie wiem
czy utrzymuje kontakt ze swoim synem. Nie jestem dla niego kimś bliskim by
zwierzał mi się ze swojej sytuacji rodzinnej.
- On ciągle narzeka na swój wygląd. Na trądzik i krzywe
zęby. Wiesz co mi wczoraj powiedział? Powiedział, że z takim wyglądem nie
znajdzie sobie dziewczyny podczas gdy każdy w około jest zakochany. Ja nie
jestem w nikim zakochana, mnie też nikt nie chce ale nie narzekam mu przy
każdej możliwej okazji. Mam już tego dość. Chciałabym odciąć się raz na zawsze.
- Nie chcesz odcinać się od przyjaciół, uwierz mi. –
uśmiecham się lekko
- Ta… Oh zapomniałam Ci powiedzieć! Wczoraj ze szkoły
odebrała mnie mama. Nie spieszyłam się z dotarciem do szafki, włożeniu i
wyjęciu książek, wiesz. Gdy wyszłam na parking nie było prawie nikogo. Wiesz
gdzie stoi ten wielki kontener?
- Wiem – przytaknęłam
-Więc gdy szłam w stronę auta słyszałam za nim cieniutki
głosik dziewczyny. Oczywiście znasz moją ciekawość. Podeszłam tam i zobaczyłam
Niall’a, Ashtona i Luke’a. Pastwili się nad nią, wyśmiewali ją. Ale najgorsze
było to, że trzymali w dłoniach puszki z farbami. Wydaje mi się, że były to
farby olejne. Gdyby był tylko jeden, podeszłabym i stanęła w obronie dziewczyny
ale wiesz. Nikt nie przeciwstawia się świętej trójcy. W każdym bądź razie trzy
puszki farby wylądowały na niej. Było mi jej tak bardzo żal, jej włosy sięgały
do pasa. Bardzo jej współczuję.
Całej opowieści słucham ze zgrozą. Nigdy nie zrobili mi
czegoś tak okropnego. Myślałam, że nazywanie mnie antyspołeczną i śmianie się
było szczytem. Ale najwyraźniej się pomyliłam.
- Jak mogą być tak okrutni? Farbę olejną ciężko jest zmyć z
ciała a co dopiero z włosów? Z włosów z trudem zmywa się szampan ale farba… I
co? Pewnie znów ujdzie im to na sucho. Nikt nie chce z nimi zadzierać.
Społeczeństwo jest do kitu – wzdycham.
Jest mi żal z powodu tej dziewczyny. Nikt nie zasługuje na
takie traktowanie. A najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że Ci oprawcy
wyrzekają się wszystkiego przed dyrektorem i uchodzi im to na sucho. Już nie
chodzi mi o siebie bo widać, że inni mają dużo gorzej.
Czuję szturchnięcie ze strony Kath, więc odwracam się do
niej.
- Spójrz, to ona – kiwa głową w swoje lewo.
Spoglądam tam i widzę niziutką dziewczynę. Kojarzę ją.
Faktycznie, miała bardzo długie włosy w odcieniu głębokiego brązu. A teraz… teraz ich nie ma. Jej głowę zdobi
fryzura w stylu Hazel z filmu „Gwiazd Naszych Wina”. Serce ściska mi się na ten
widok pomimo tego, że nawet nie znam tej osoby. Podchodzi do ściany, opiera się
o nią i stoi ze spuszczoną głową.
Przestępuję z nogi na nogę czekając na dzwonek, który
powinnam usłyszeć w niedalekiej przyszłości. A dokładnie za trzy minuty.
Dzisiaj mamy bardzo luźny dzień. Zero sprawdzianów, kartkówek czy jakichkolwiek
innych niespodzianek.
- Cześć – obok nas pojawił się zdyszany Tom
Zrzuca z ramion plecak i kurtkę. Pewnie biegł by zdążyć
przed dzwonkiem.
Odpowiadamy mu na powitanie. Nagle Kath zaczyna opowiadać o
wczorajszej przejażdżce do skateparku z Justine. Uśmiecha się mówiąc o tym.
- Siedziałyśmy na huśtawkach i rozmawiałyśmy. A obok nas
jeździło kilku chłopaków. Byli tacy przystojni, na oko starsi od nas. Nie
mogłyśmy oderwać od nich wzroku. Niestety, Justine musiała wracać a sama nie
chciałam tam siedzieć – wzdycha cicho, jednak w jej oczach widać tańczące
iskierki. Cała Kath.
- Poszłyście do skateparku po to by pooglądać chłopaków? To
całkiem puste – nagle stwierdza Tom.
To budzi w Kath negatywne uczucia i szczerze mówiąc, nie
dziwię się jej. Przecież nie powiedziała, że poszły tam po to. Jakby nie można
było pójść do skateparku po to, by po prostu posiedzieć.
Dziewczyna podnosi się ze swojego miejsca na ławce i widzę,
że jest zdenerwowana. Może nie tylko co zdenerwowana ale zdeterminowana do
pociągnięcia konfliktu. A ja tylko stoję i przysłuchuję się wymianie zdań.
- Okay, po pierwsze nie powiedziałam, że poszłyśmy tam po to
by obserwować chłopaków. Wyrwałeś jedną informację i dopowiedziałeś swoje. Tak
tworzą się plotki, wiesz? A po drugie, nie wiem czy jest coś bardziej pustego
niż ciągłe narzekanie na swój wygląd. Może jeśli w końcu ruszyłbyś się do
dermatologa i ortodonty nie miałbyś na co narzekać! – wyrzuca z siebie
Spotykam niedowierzające spotkanie Tom’a.
- Jesteście żałosne – wypluwa z siebie słowa i idzie do
innej części klasy
Unoszę brwi w zdezorientowaniu. Dlaczego to ja jestem
żałosna, gdy nic nie zrobiłam?
- Nie przejmuj się nim. To moja bitwa, nie Twoja –
dziewczyna uśmiecha się do mnie pocieszająco
Wtem dzwoni dzwonek i idziemy do klasy by rozpocząć dzień
lekcją matematyki. Biedna Kath. Jej dzień nie zaczął się najlepiej.
Za to dla mnie przeleciał on pomiędzy palcami. Nim się
obejrzałam była ostatnia lekcja i po niej mogłam wrócić do domu. I tak.
Pomijając ranek to był dobry dzień.
***
Suicide: Nie chcę być tym kim jestem.
Antisocial: To znaczy?
Suicide: To znaczy, że mam dość bycia z nimi, robienia
rzeczy, których nie chcę… Jestem okropny.
Antisocial: Więc odejdź. Przeciwstaw się im. Nie bądź bierny
jeśli nie podoba Ci się przebywanie z nimi.
Suicide: Ale nie chcę skończyć liceum jako ich ofiara. Muszę
być po ich stronie by w spokoju wytrwać do końca szkoły. Wiesz, jeśli nie chcesz
mieć kłopotów, bądź z nimi. Trzymaj przyjaciół blisko, wrogów jeszcze bliżej.
Najlepszą metodą jest poznanie ich i zniszczenie od środka.
Antisocial: Nie. Najlepszą metodą jest atak. Ale Ty nie
atakujesz. Słuchasz wszystkiego co powiedzą, jesteś jak oni bo nie chcesz być
uważany za nieudacznika. A pomyślałeś o tym, że być może jeśli odejdziesz z ich
grona nie będziesz kozłem ofiarnym ale bohaterem dla innych?
Suicide: Bohaterem? Takie pojęcie nie istnieje w tych
czasach, a już na pewno nie w liceum. Jesteś na wozie lub pod nim i nie ma
innej opcji. Jesteś lubiany lub nie. Jesteś popularny lub nie. Przetrwasz lub
nie przetrwasz. I nie ma nic pomiędzy.
Antisocial: Pieprzenie. Mówisz tak bo nie potrafisz spojrzeć
na to z perspektywy zwykłego, szarego ucznia. Jesteś tym lubianym przez
wszystkich bo trzymasz się z jakąś bandą. Więc proszę bardzo. Zatrać swoje człowieczeństwo
i najpiękniejsze cechy, które masz w sobie bo wtedy nie będziesz ofiarą. Muszę
iść. Na razie.
Spójrz na tą całą
nienawiść, którą oni ciągle pokazują
Nie chcę tego widzieć.
Spójrz na te wszystkie
kamienie, którymi oni rzucają
Nie chcę tego czuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz