wtorek, 2 lutego 2016

18

Suicide: Nie masz prawa być zła! Nie powiedziałem nic co mogłoby Cię zranić a tym bardziej zdenerwować! Nie wiem o co Ci chodzi, ale pewnie mnie nie oświecisz, bo wolałaś odciąć się niż wyjaśnić mi co takiego złego zrobiłem!

Antisocial: Zraniłeś mnie mówiąc, że nie chcesz kończyć liceum jako nieudacznik i kozioł ofiarny. Nie pomyślałeś nawet o uczuciach tych, którzy naprawdę borykają się z problemem przemocy w szkole. Nawet głupie oszczerstwa rzucane ot tak dla zabawy niszczą człowieka od środka pomimo tego, że czasem nawet tego nie widać. Ale to działa, wiesz? Wyżerają twoją psychikę jak kwas, rozprzestrzeniają się milimetr po milimetrze wyjadając Twoją samoocenę, Twoje dobre samopoczucie, właściwie zabierają Ci wszystko, co pozytywne w Tobie. I to nie jest jak siniak, który posmarujesz maścią i w cudowny sposób na drugi dzień obrzęk robi się mniejszy, a na trzeci nie ma po nim śladu. Poczytaj o samobójstwach nastolatków w Wielkiej Brytanii, których przyczyną było dręczenie w szkole. I później pytaj mnie dlaczego jestem zła!

Suicide: Nie rozumiem dlaczego się tym przejmujesz…

Antisocial: Może dlatego, że sama jestem wyśmiewana? Nie pomyślałeś o tym prawda? Trzymasz się z tymi lepszymi, oni nie mają takich problemów.

Suicide: Jest aż tak źle? Jak źle Cię traktują?

Antisocial: A w jakiej skali umieścić można żarty ze śmierci mojego ojca hm?

Podczas tej wymiany zdań prawdopodobnie pierwszy raz w moim życiu do oczu napływają mi łzy spowodowane złością. Nigdy wcześniej nie płakałam nie zdarzyło mi się płakać z powodu złości. Byłam jednocześnie zła i zniechęcona, ponieważ nie mogę uwierzyć jak można być takim hipokrytą by myśleć wyłącznie o własnej skórze. Ale pomimo tego, że to jest okropne z jego strony jest moim przyjacielem. Przywiązałam się do niego bardziej niż bym tego chciała i bardziej niż byłoby to wskazane. Ale nie mogę już tego cofnąć.

Czuję wibracje na łóżku obok mnie. Suicide odpisał. Odczytuję ją z nieukrywanym zaciekawieniem.

Suicide: Przykro mi. Nie wiedziałem. Nie zasłużyłaś na to, by ktoś śmiał się z takich rzeczy. Ja… nie jestem z siebie dumny. I dla Ciebie będę starał się zmienić i odejść od nich, obiecuję Ci.

Antisocial: Nie obiecuj mi niczego, jeśli nie masz dotrzymać obietnicy. Zapomnijmy o tym, okay? Po prostu zapomnijmy.

Suicide: Przepraszam, że Cię zawiodłem. Przepraszam. Nie chciałem, naprawdę.

Antisocial: Już  w porządku. Wszystko jest dobrze.

Następny dzień w szkole jest tak bardzo nieprzewidywalny jak jeszcze żaden dotychczas. Z samego rana nauczycielka języka angielskiego zgłasza mnie do konkursu na pracę pisemną. Następnie słyszę w radiowęźle o przejściu Niall’a Horan’a do następnego etapu w olimpiadzie biologicznej. Niespodziewane, ponieważ kto by pomyślał, że łobuz robi coś innego prócz dokuczania innym? Kolejną informacją, choć tą można było przewidzieć, jest ogłoszenie o szkolnym balu ostatnich klas. To już nie dotyczy mnie.

- Dostałam zaproszenie od Kellan’a, czy to nie cudownie? – Kath uśmiecha się do mnie promiennie. 

Z czasem zastanawiam się jak jej twarz wytrzymuje ten ciągły uśmiech.

- Gratuluję – odwzajemniam gest – Na pewno będziesz świetnie się bawić.

- Również tak myślę – przez chwilę zajmuje się swoją sałatką po czym gwałtownie podnosi głowę – Nie mam sukienki. Ani butów. A włosy? Sama ich nie ułożę, o mój Boże, muszę się spieszyć! Pójdziesz ze mną na zakupy, prawda? Powiedz, że pójdziesz.

- Pójdę – kiwam głową na potwierdzenie, choć zastanawiam się dlaczego nie prosi o to Justine, przecież to jej najdroższa przyjaciółka.
***

Jest późny wieczór, z nieba spada mżawka, która moczy moje włosy podczas gdy stoję nad grobem taty i modlę się. I tak, może inni nie wierzą w Boga, ale dla mnie jest on ostoją w chwilach gdy moje życie traci sens, a przynajmniej mam takie wrażenie. Od śmierci taty minęły dwa miesiące. Podczas nich wydarzyło się bardzo wiele. Mama przejęła firmę, ja poznałam Suicide. Zaprzyjaźniliśmy się choć myślałam, że nie umiem już zawierać znajomości. Pojawił się jak światełko w tunelu gdy myślałam, że nie ma dla mnie ratunku. Pomógł mi i jestem mu za to niezmierna wdzięczna.

- Chciałabym, abyś mógł go kiedyś poznać, tatusiu. Chciałabym się z nim spotkać, ale ogarnia mnie wstyd gdy pomyślę o ewentualnym spotkaniu. Boję się tato. Boję się, że w miarę upływu czasu znajdzie sobie kogoś, kto będzie lepszym przyjacielem i odstawi mnie tak jak ona. Nie stanie się tak, prawda tatusiu? Prawda? Jaka szkoda, że nie ma cię z nami. Tęsknimy. Ja, mama. Mama zajmuje się firmą, chyba dobrze sobie radzi choć tęskni. Nie pokazuje już tego, ale wiem, że tęskni. Ja też, ale wiem, że spotkamy się niebawem. Muszę już iść, jest mi zimno. Do zobaczenia tatusiu.

Kieruję się w stronę wyjścia z cmentarza. Czuję się lżej, mówienie do grobu pomogło mi choć to dziwne. W drodze do domu pada coraz bardziej, jednak ja wlokę się jakby u mojej nogi ciągnęła się kula. Dodatkowe dreszcze wzbudzają we mnie odgłosy dochodzące zza mnie. Głosy i kroki. Przyspieszam swego kroku, jednak głosy chłopaków są coraz głośniejsze. Przełykam gulę strachu. Zwolniłam. Może po prostu chcą przejść, nie muszę od razu wyobrażać najgorszego.

- Skarbie, pada deszcz. Dlaczego idziesz w ulewę? – usłyszałam głos, który byłby przyjemny gdyby nie okoliczności

- Nie Twoja sprawa – odpowiadam zatrzymując się

- Może jednak moja? Jesteś w mojej dzielnicy.

- Kupiłeś ją? – odpyskowuję

- Tak, może. Nie Twoja biznes – mówi chodząc dookoła mnie. Jego paczka stoi za mną.

Myślę, że mój strach jest wyczuwalny na kilometr i dlatego na jego twarz wpełza uśmieszek. Ten uśmieszek, który mówi „przygotuj się, chcemy Ciebie”. Na sam widok, cofa mi się obiad. Chłopak kładzie dłoń na moim policzku i gładzi go kciukiem.

- Jesteś piękna. Szkoda, że tak to się skończy.. – nagle chwyta mnie za włosy i ciągnie boleśnie.

Krzyczę ile sił, jednak zatyka mi usta dłonią. Zaaferowana całym zajściem nie słyszę głosów za mną. Modlę się w duchu tylko o to, aby nie bolało. Choć wiem, że i tak będzie. Ciągnie mnie w stronę ciemnych budynków z cegły, jakiejś starej, niedziałającej już fabryki. Czyli miejsca gdzie nikt mnie nie usłyszy. Miejsca gdzie prawdopodobnie za chwilę zdarzy się coś, o czym nawet ludzie boją się myśleć.

Wyrywam się, płaczę, krzyczę, na nic. Im głośniej krzyczę tym mocniej mnie szarpie. Łapie mnie za bluzę i rzuca na jedną ze ścian. Moje plecy stykają się w bolesnym dotyku z cegłami. Jęczę z bólu i strachu. I nie modlę się już o to by nie bolało. Modlę się aby jak najszybciej zrobił to co zamierza i dał mi spokój. Wiem, głupie. Ale co mogę zrobić, gdy z moich oczu łzy płyną strumieniami i nie jestem wystarczająco silna by go od siebie odepchnąć? Jestem na przegranej pozycji i nic nie mogę z tym zrobić. Muszę się poddać.

Zamykam oczy i krzyczę póki czuję dotyk mojego oprawcy. Jednak on nagle ginie i słyszę warknięcie.

- Co do cholery? Zostaw ją!

Otwieram oczy i czuję jak mężczyzna zostaje ode mnie odciągnięty przez innego człowieka. Ktoś rzuca go na ziemię i nachyla się nad nim. Towarzystwo tego, który mnie zaczepił dawno się już ulotniło.

- Szukasz rozrywek? Spieprzaj do burdelu i zostaw Bogu ducha winne kobiety, wracające skądś. Jeszcze raz Cię spotkam to pożałujesz, zrozumiałeś? – warczy, a gdy nie otrzymuje odpowiedzi prawie krzyczy – Zrozumiałeś?!

- Tak! Tak, zrozumiałem!

Człowiek, który mnie uratował fuka jeszcze i podnosi się na proste nogi. Korzystając z okazji drugi podnosi się i ucieka krzycząc coś w stylu „ Jesteś skończony”.

Jestem cała roztrzęsiona, błądzę oczami po miejscu w którym się znajduję. Czuję jak roztrzęsione nogi uginają się pode mną i tracę równowagę. Osuwam się na ziemię jednak łapią mnie czyjeś ręce. Czuję się jakbym była znużona, jakbym nie spała najmniej kilka dni.

- Już okay, trzymam Cię – słyszę głos i czuję na sobie jego dłonie
Podniósł mnie i ułożył w pozycji panny młodej, gdy mąż przenosi ją przez próg domu. Unoszę znużone powieki i patrzę na osobę, która trzyma mnie w swoich ramionach i która spłoszyła osobę, która mogłam nie skrzywdzić. Gdy na nią patrzę, stwierdzam, że nie mogłam wpaść gorzej. Niall Horan. Mdleję w jego ramionach.

Budzę się jakiś czas później w jakiejś zamkniętej przestrzeni. Na początku nie mogę ogarnąć co to za miejsce. Czuję, że jest mi zimno, ponieważ ubrania nadal mam mokre. Głowa boleśnie pulsuje nie dając mi myśleć logicznie.

- Gdzie jestem? – gardło wyschnięte mam na wiór. Nie pogardziłabym łykiem wody.

- W samochodzie – słyszę dobrze znany mi głos. Głos, budzący postrach w szkole.

- Dlaczego?

- Rozlałaś mi się w dłoniach kompletnie tracąc kontakt ze światem. Nie wiem gdzie mieszkasz, nie wiedziałem gdzie Cię zawieźć. Co ty do cholery robiłaś w tej obskurnej dzielnicy? Życie Ci nie miłe?
 
- Niektórzy chodzą na cmentarz, wiesz? – mówię ostro

Nie odzywa się. Prosi mnie tylko o adres zamieszkania i wiezie do domu. Jestem wykończona. Psychicznie, fizycznie, duchowo. Jestem przemarznięta i jedyne o czym marzę to szklanka wody, suche ubrania i sen.

- Dziękuję… Pomimo tych sytuacji w szkole, dziękuję – mówię cicho bawiąc się rąbkiem bluzy.

Jako odpowiedź otrzymuję machnięcie ręką. Wysiadam i biegnę w stronę domu. A gdy się w nim znajduję, zaczynam płakać jak małe dziecko.

„Oglądasz mnie krwawiącą, aż nie mogę oddychać
Drżę, padając na kolana
Będę potrzebowała szwów
Potykam się,

W bólu błagam, żebyś przyszedł na pomoc”

niedziela, 17 stycznia 2016

17

Jeśli nadal trwałaby nasza przyjaźń obchodziłybyśmy czwartą rocznicę. Kochałam ten dzień. Dzień w którym zaczęło się wszystko. A dosłownie kilka dni po trzeciej rocznicy, rozstałyśmy się. To był koniec. Definitywny koniec tego wszystkiego. Jakie to zabawne, że dopiero patrząc z perspektywy obserwatora zauważyłam, iż relacja którą miałyśmy była tak bardzo toksyczna. Niszczyła nas, a przynajmniej mnie. Nie mogę powiedzieć, że nie było nam razem dobrze. Było. Przed czasem liceum. To prawda, że szkoła zmienia ludzi. I nie mogę powiedzieć, że mnie nie zmieniła. Może zmieniła. Tylko ze mną jest taki problem, że nie ma mi kto tego powiedzieć.

***

- Mam go dość Sam. Nie mogę znieść jego ciągłych narzekań. Jestem bezsilna, nie umiem mu pomóc. Już nie chodzi o to, po prostu on drąży ten temat cały czas, podczas gdy ja chciałabym porozmawiać chociażby o nowej płycie Justina, która niedawno wyszła – słucham jęków Kath przed lekcją matematyki. Naprawdę nie wiem co bym zrobiła gdyby ta dziewczyna nie zmusiła mnie do rozmawiania ze sobą w drugim  miesiącu szkoły.

- Wiesz, niektórzy ludzie mają już ten specyficzny defekt, narzekają na coś czego zmienić nie mogą. Przecież nie można zmienić twarzy. Oczywiście, można. Ale Tom nie posunie się do czegoś tak drastycznego.

Mowa oczywiście o tym Tom’ie. Przyjacielu bardziej Kath niż moim. Rozmawiam z nim, ale raczej są to fakty dotyczące szkoły. Nie spotykamy się, nic poza środowiskiem szkolnym. Nie jest zły, wręcz przeciwnie. Jest sympatyczny i miły, odnosi niewiarygodne wyniki w nauce, pupilek każdego nauczyciela i ogólnie ludzi. Lubi go chyba każdy uczeń. No może wszyscy prócz bandy Niall’a… W każdym bądź razie pod jednym względem podobny jest do mnie. Nie ma ojca. Z tą różnicą, że jego tata odszedł gdy był mały i nawet nie wiem czy utrzymuje kontakt ze swoim synem. Nie jestem dla niego kimś bliskim by zwierzał mi się ze swojej sytuacji rodzinnej.

- On ciągle narzeka na swój wygląd. Na trądzik i krzywe zęby. Wiesz co mi wczoraj powiedział? Powiedział, że z takim wyglądem nie znajdzie sobie dziewczyny podczas gdy każdy w około jest zakochany. Ja nie jestem w nikim zakochana, mnie też nikt nie chce ale nie narzekam mu przy każdej możliwej okazji. Mam już tego dość. Chciałabym odciąć się raz na zawsze.

- Nie chcesz odcinać się od przyjaciół, uwierz mi. – uśmiecham się lekko

- Ta… Oh zapomniałam Ci powiedzieć! Wczoraj ze szkoły odebrała mnie mama. Nie spieszyłam się z dotarciem do szafki, włożeniu i wyjęciu książek, wiesz. Gdy wyszłam na parking nie było prawie nikogo. Wiesz gdzie stoi ten wielki kontener?

- Wiem – przytaknęłam

-Więc gdy szłam w stronę auta słyszałam za nim cieniutki głosik dziewczyny. Oczywiście znasz moją ciekawość. Podeszłam tam i zobaczyłam Niall’a, Ashtona i Luke’a. Pastwili się nad nią, wyśmiewali ją. Ale najgorsze było to, że trzymali w dłoniach puszki z farbami. Wydaje mi się, że były to farby olejne. Gdyby był tylko jeden, podeszłabym i stanęła w obronie dziewczyny ale wiesz. Nikt nie przeciwstawia się świętej trójcy. W każdym bądź razie trzy puszki farby wylądowały na niej. Było mi jej tak bardzo żal, jej włosy sięgały do pasa. Bardzo jej współczuję.

Całej opowieści słucham ze zgrozą. Nigdy nie zrobili mi czegoś tak okropnego. Myślałam, że nazywanie mnie antyspołeczną i śmianie się było szczytem. Ale najwyraźniej się pomyliłam.

- Jak mogą być tak okrutni? Farbę olejną ciężko jest zmyć z ciała a co dopiero z włosów? Z włosów z trudem zmywa się szampan ale farba… I co? Pewnie znów ujdzie im to na sucho. Nikt nie chce z nimi zadzierać. Społeczeństwo jest do kitu – wzdycham.

Jest mi żal z powodu tej dziewczyny. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. A najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że Ci oprawcy wyrzekają się wszystkiego przed dyrektorem i uchodzi im to na sucho. Już nie chodzi mi o siebie bo widać, że inni mają dużo gorzej.
Czuję szturchnięcie ze strony Kath, więc odwracam się do niej.

- Spójrz, to ona – kiwa głową w swoje lewo.

Spoglądam tam i widzę niziutką dziewczynę. Kojarzę ją. Faktycznie, miała bardzo długie włosy w odcieniu głębokiego brązu.  A teraz… teraz ich nie ma. Jej głowę zdobi fryzura w stylu Hazel z filmu „Gwiazd Naszych Wina”. Serce ściska mi się na ten widok pomimo tego, że nawet nie znam tej osoby. Podchodzi do ściany, opiera się o nią i stoi ze spuszczoną głową.
Przestępuję z nogi na nogę czekając na dzwonek, który powinnam usłyszeć w niedalekiej przyszłości. A dokładnie za trzy minuty. Dzisiaj mamy bardzo luźny dzień. Zero sprawdzianów, kartkówek czy jakichkolwiek innych niespodzianek.

- Cześć – obok nas pojawił się zdyszany Tom

Zrzuca z ramion plecak i kurtkę. Pewnie biegł by zdążyć przed dzwonkiem.
Odpowiadamy mu na powitanie. Nagle Kath zaczyna opowiadać o wczorajszej przejażdżce do skateparku z Justine. Uśmiecha się mówiąc o tym.

- Siedziałyśmy na huśtawkach i rozmawiałyśmy. A obok nas jeździło kilku chłopaków. Byli tacy przystojni, na oko starsi od nas. Nie mogłyśmy oderwać od nich wzroku. Niestety, Justine musiała wracać a sama nie chciałam tam siedzieć – wzdycha cicho, jednak w jej oczach widać tańczące iskierki. Cała Kath.

- Poszłyście do skateparku po to by pooglądać chłopaków? To całkiem puste – nagle stwierdza Tom.
To budzi w Kath negatywne uczucia i szczerze mówiąc, nie dziwię się jej. Przecież nie powiedziała, że poszły tam po to. Jakby nie można było pójść do skateparku po to, by po prostu posiedzieć. 
Dziewczyna podnosi się ze swojego miejsca na ławce i widzę, że jest zdenerwowana. Może nie tylko co zdenerwowana ale zdeterminowana do pociągnięcia konfliktu. A ja tylko stoję i przysłuchuję się wymianie zdań.

- Okay, po pierwsze nie powiedziałam, że poszłyśmy tam po to by obserwować chłopaków. Wyrwałeś jedną informację i dopowiedziałeś swoje. Tak tworzą się plotki, wiesz? A po drugie, nie wiem czy jest coś bardziej pustego niż ciągłe narzekanie na swój wygląd. Może jeśli w końcu ruszyłbyś się do dermatologa i ortodonty nie miałbyś na co narzekać! – wyrzuca z siebie

Spotykam niedowierzające spotkanie Tom’a.

- Jesteście żałosne – wypluwa z siebie słowa i idzie do innej części klasy

Unoszę brwi w zdezorientowaniu. Dlaczego to ja jestem żałosna, gdy nic nie zrobiłam?

- Nie przejmuj się nim. To moja bitwa, nie Twoja – dziewczyna uśmiecha się do mnie pocieszająco

Wtem dzwoni dzwonek i idziemy do klasy by rozpocząć dzień lekcją matematyki. Biedna Kath. Jej dzień nie zaczął się najlepiej.
Za to dla mnie przeleciał on pomiędzy palcami. Nim się obejrzałam była ostatnia lekcja i po niej mogłam wrócić do domu. I tak. Pomijając ranek to był dobry dzień.

***
Suicide: Nie chcę być tym kim jestem.

Antisocial: To znaczy?

Suicide: To znaczy, że mam dość bycia z nimi, robienia rzeczy, których nie chcę… Jestem okropny.

Antisocial: Więc odejdź. Przeciwstaw się im. Nie bądź bierny jeśli nie podoba Ci się przebywanie z nimi.

Suicide: Ale nie chcę skończyć liceum jako ich ofiara. Muszę być po ich stronie by w spokoju wytrwać do końca szkoły. Wiesz, jeśli nie chcesz mieć kłopotów, bądź z nimi. Trzymaj przyjaciół blisko, wrogów jeszcze bliżej. Najlepszą metodą jest poznanie ich i zniszczenie od środka.

Antisocial: Nie. Najlepszą metodą jest atak. Ale Ty nie atakujesz. Słuchasz wszystkiego co powiedzą, jesteś jak oni bo nie chcesz być uważany za nieudacznika. A pomyślałeś o tym, że być może jeśli odejdziesz z ich grona nie będziesz kozłem ofiarnym ale bohaterem dla innych?

Suicide: Bohaterem? Takie pojęcie nie istnieje w tych czasach, a już na pewno nie w liceum. Jesteś na wozie lub pod nim i nie ma innej opcji. Jesteś lubiany lub nie. Jesteś popularny lub nie. Przetrwasz lub nie przetrwasz. I nie ma nic pomiędzy.


Antisocial: Pieprzenie. Mówisz tak bo nie potrafisz spojrzeć na to z perspektywy zwykłego, szarego ucznia. Jesteś tym lubianym przez wszystkich bo trzymasz się z jakąś bandą. Więc proszę bardzo. Zatrać swoje człowieczeństwo i najpiękniejsze cechy, które masz w sobie bo wtedy nie będziesz ofiarą. Muszę iść. Na razie.

Spójrz na tą całą nienawiść, którą oni ciągle pokazują
Nie chcę tego widzieć.
Spójrz na te wszystkie kamienie, którymi oni rzucają
Nie chcę tego czuć.

niedziela, 10 stycznia 2016

16

Wchodzę do szkoły i nikt nie rzuca mi niemiłych komentarzy ani spojrzeń. Każdy jest zajęty sobą, swoimi przyjaciółmi czy też lekcjami. To głupie ale taka mała rzecz wprawia mnie w dobry nastrój. Pierwszy raz mam pozytywne nastawienie do mojego dnia w szkole. Docieram do swojej szafki, wkładam do niej książki, które nie będą potrzebne mi na pierwszą lekcję. Biorę ze sobą tylko język angielski i po zamknięciu metalowego prostokąta dążę w stronę klasy. Ku mojemu zdziwieniu tam też nikt nie zwraca na mnie uwagi. Jestem szczęśliwa. Do momentu gdy przypominam o Niall’u. Wciśnie mi tą koszulkę przy wszystkich i każdy będzie już miał powód do niemiłych dogryzków dla mojej osoby. Znów będę obiektem wszystkich drwin, śmiechów i kimś kogo wytyka się palcami. Jestem beznadziejna.

- Hej Sami. Jak tam? – przy moim boku pojawia się Kath.

Wzruszam ramionami nic nie odpowiadając. Tak jak mój optymizm pojawił się, w takim samym tempie znikł a na jego miejsce wróciła ochota pójścia do domu i zaszycia się w swoim pokoju.

- Martwisz się o to, co stało się wczoraj? Daj sobie spokój. Jeśli zacznie Cię zaczepiać, pokażę mu, że nie warto z nami zadzierać i żeby lepiej dał Ci spokój jeśli chce mieć pełne uzębienie – ostatnimi słowami wywołuje u mnie lekki uśmiech. Cała Kath.

W tym samym czasie dzwoni dzwonek. Lekcje mijają błyskawicznie i nim zdążę się obejrzeć, jestem już w drodze do domu.

Antisocial: Chciałabym mieć tatuaż, ale moja mama nie zgodzi się. Mam dopiero 16 lat. Jestem młoda i głupia i na starość, gdy moja skóra będzie obwisła i pomarszczona tatuaż będzie okropny.

Suicide: Mam dwa x Bardzo je kocham. I jeśli zrobisz tatuaż, który ma znaczenie i coś znaczy, będzie on piękny nawet na 80 letniej skórze.

Antisocial: Naprawdę masz tatuaże? Gdzie?

Suicide: Na lewym nadgarstku. Kocham je. Są jak moje dzieci.

Antisocial: Aw, zazdroszczę. Fajnie, że jesteś starszy. To znaczy, możesz więcej. Niedługo skończysz szkołę, wyprowadzisz się gdzie chcesz. Żyć nie umierać.

Suicide: Ale hej, jestem o 2 lata bliżej śmierci!

Antisocial: Przestań. Śmierć może przyjść w każdej chwili, nie musimy umrzeć ze starości. Przecież jest coś takiego jak rak, wypadki samochodowe czy coś. Odpukać w niemalowane *puk puk*

Suicide: No tak, ale nie zakładajmy najgorszego. Ja wolę żyć świadomością, że nic złego na mnie nie czyha i umrę jako szczęśliwy staruszek z żoną, z którą pobrałem się 60 lat temu. Nie mówiąc już o gromadzie wnuków. Uśmiecham się na samą myśl o tym.

Uśmiecham się do ekranu laptopa ponieważ cholera, on jest tak bardzo miły. To chyba tylko sen. Nie mogłam trafić na takiego człowieka. Człowieka, który faktycznie mnie lubi.

Antisocial: Uroczy jesteś. Kurczę, chciałabym umieć śpiewać. Albo rysować. Cokolwiek. A ty? Co umiesz robić?

Suicide: Uh, chyba umiem troszkę śpiewać. I umiem grać na gitarze. Czasami też piszę coś w formie piosenki ale.. to wszystko jest takie denne, przereklamowane i w ogóle. Nie ma czym się chwalić.

Antisocial: Piszesz piosenki? Wyślij mi coś, proszę! Jeśli chcesz oczywiście, ale tak ładnie proszę!

Suicide: Uh, okay. Daj mi chwilę, zobaczę, która jest możliwa.

Cierpliwie czekam na piosenkę, a przynajmniej na jej kawałeczek.
Boże, czym sobie zasłużyłam na taki kryształ? Zawsze wiedziałam, że złe rzeczy nie przydarzają się cały czas i zawsze nadchodzi chwila, gdy do naszego życia przebija się promyczek światła. Ciepły, wołający do siebie promień, który rozświetla nasze życie czasami nawet nie uprzedzając nas o tym. Wchodzi z butami do naszego serca, ale możemy mu to wybaczyć, ponieważ zmienia naszą egzystencję, czyni ją lepszą pozwalając zapomnieć nam o przeszłości.
 Moją przeszłością jest ona. Kochałam ją ale nie mogłam dać się krzywdzić. Jedna strona musiała odpuścić i zrobiła to. I było mi przykro.
 Strata przyjaciół boli niesamowicie i rozrywa nas na kawałki przy okazji szargając naszą psychikę, która być może i tak już jest zepsuta. Ale trwanie w tej toksycznej więzi, jaką niekiedy jest przyjaźń nasz umysł niszczy się bardziej. Trwanie w niej jest jak podróż do Papierowego Miasta. „Pojedziesz do papierowych miast i już nigdy nie wrócisz.” Wypłakujemy swoje oczy nie myśląc o tym, że być może gdzieś tam, po drugiej stronie kraju, wyspy, świata jest osoba, która idealnie uzupełni tę brakującą lukę w Twoim życiu, tylko dzięki słowom, które możemy przeczytać na ekranie naszego komputera czy telefonu. To piękne, jak życie może nas zaskoczyć. Z dnia na dzień może zmieniać się na lepsze.

Suicide: I want to write you a song / Chcę napisać Ci piosenkę
One that make your heart remember me / Taką, która sprawi, że Twoje serce mnie zapamięta

So anytime I’m gone you can listen to my voice and sing along / Więc kiedykolwiek mnie nie ma możesz posłuchać mojego głosu i śpiewać ze mną
I want to write you a song. / Chcę napisać Ci piosenkę.

Czytam tekst raz. Później drugi, trzeci, kolejny, kolejny i kolejny. Te cztery linijki są przepiękne. Znów sunę wzrokiem po słowach, które same układają mi w głowie melodię. Nie mogę wyrzucić ich z pamięci. Tak samo jak nie umiem wydusić z siebie słowa. Nie wiem co mogę mu napisać. To znaczy wiem. Napisałabym mu, że piosenka jest przepiękna i cudowna i inne epitety ale.. moje palce nie chcą wystukać tego na klawiaturze. Czuję, że jest to bardzo denne i nie powinnam tego pisać. Więc trwam w zamyśleniu nucąc słowa do ułożonej przeze mnie melodii. Śpiewając to nie zauważam kiedy sama doklejam kolejne słowa, które automatycznie wystukuję na klawiaturze i bez zastanowienia wysyłam.

Antisocial: I want to build you a boat / Chcę zbudować Ci łódź
One as strong as you are free / Tak samo mocną jak twoja wolność
So any time you think that your heart is gonna sink you know it won’t / Więc kiedy tylko pomyślisz, że Twoje serce będzie tonąć, będziesz wiedzieć, że tak się nie stanie
I want to build you a boat / Chcę zbudować Ci łódź.

Suicide: Yhm, wmawiaj sobie, że nic nie potrafisz. To jest świetne, powinnaś zająć się pisaniem. Wymyślasz takie dobre teksty na poczekaniu. Improwizujesz i wychodzi Ci to nienagannie. Masz dar, Antisocial.


Antisocial: Nie. Ty jesteś moim darem. Jesteś dobrym przyjacielem.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

15

Jestem po nieprzespanej nocy. Budziłam się co jakiś czas przez koszmary. Ich głównym bohaterem był Niall Horan. Podejrzewam, że to przez incydent z ubrudzeniem jego koszulki. A ja naprawdę nie chciałam. Bałam się tego co może spotkać mnie w szkole. Nie wiem co wpadnie mu do głowy. Cieszyłabym się gdyby naprawdę dał mi tę koszulkę do prania. Zrobiłabym to i po sprawie ale znając Horan’a, zrobi wielki szum, zleci się cała szkoła i znów będę pośmiewiskiem dla  wszystkich bo on zmiesza mnie z błotem wyzywając od najgorszych. Około 4 nad ranem nie chciałam już zasnąć bojąc się tego, co tym razem może pokazać mi moja wyobraźnia. Jednak jak nie we śnie to dręczyła mnie na jawie. Co chwilę słyszałam jakieś szmery i stukania. Nie mogłam już tego znieść, mówiąc szczerze, bałam się. Sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej i podłączyłam do niego słuchawki. Włożyłam je w uszy i zamknęłam oczy. Z playlisty wybrałam sobie piosenkę Pentatonix – Say Something. Puściłam ją na cały regulator by zagłuszyć dźwięki w moim domu przez które się bałam.
**
 Budzę się o 6:50 rano. Telefon leży obok mojego tułowia, tak jak słuchawki. Leci w nich akurat Sugar od Robina Schulza. Wyłączam piosenkę i podłączam telefon do ładowarki a sama podchodzę do szafy. Wybieram czarne spodnie skinny, granatowy sweterek oraz bieliznę. Po prysznicu ubieram te rzeczy i rozczesuję włosy. Nie maluję się więc oszczędzam czas. Biorę torbę i kurtkę i schodzę na dół. W spokoju jem śniadanie nie martwiąc się o czas. Najchętniej w ogóle nie poszłabym do szkoły gdyby nie test z angielskiego. Po śniadaniu naczynia wkładam do zmywarki i wkładam buty i kurtkę. Wychodzę z domu i szczerze mówiąc ociągam się by przedłużyć czas do spotkania Niall’a bo bez tego się nie obędzie. Idąc do szkoły dostaję wiadomość. Na ekranie blokady mam ikonkę Strangers to meet. Odblokowuję urządzenie i odczytuję wiadomość.
Suicide_boy96: Podaj mi swój numer telefonu, nie chcę rozmawiać z Tobą na tej beznadziejnej stronie. Proszę.

Antisocial-tdb: Dlaczego beznadziejnej?


Suicide_boy96: Bo żeby rozmawiać, musimy mieć połączenie internetowe a nie zawsze ono jest i przy włączonym wifi bateria pada błyskawicznie. Podaj mi numer.

Wzdycham cicho i przygryzam wargę. Lubię go. Jako jedyny ze mną rozmawia i chyba nawet to lubi..
Wysyłam mu swój numer a po chwilę dostaję wiadomość tekstową.
Nieznany: To ja, Suicide x

Ja: Domyśliłam się. Więc mogę usunąć już konto na Strangers to meet?

Nieznany: Jeśli chcesz. Ja zamierzam pisać z tobą sms-y.

No więc nie odpisuję mu tylko próbuję dezaktywować konto na portalu. Udaje mi się to po 7 minutach. Dodatkowo jeszcze zapisuję numer chłopaka jako „ Suicide” by było krócej.
Ja: Okay, usunęłam. Jak mnie zapisałeś?

Suicide: Antisocial. A ty mnie?

Ja: Suicide.

Suicide: Za każdym razem, gdy patrzę na Twoją nazwę robi mi się smutno. Ponieważ Ty nie masz przyjaciół a ja mam ale fałszywych i takich, którzy uczepili się mnie jak rzep psiego ogona. Chciałbym być Twoim przyjacielem. Mogę?

Ja: Nie czuj się źle z mojego powodu. Jestem przyzwyczajona do takiego trybu życia. I tak. Będę zaszczycona mając takiego przyjaciela jak Ty.

"Kiedyś miałam siedem lat,
Moja mama powiedziała mi,
Znajdź sobie jakichś przyjaciół,
Albo inaczej zostaniesz sama,
Niegdyś miałam siedem lat.."

sobota, 5 grudnia 2015

14

Antisocial-tdb: Była osoba, która mnie zostawiła. Na początku było tak źle, myślę, że miałam nawet depresje. Było naprawdę źle. A nawet gorzej. Ale z czasem mi przeszło. Jestem samotnikiem ale też cieszę się z tego, że nim jestem. Nikt mi nie przeszkadza. Mam czas na naukę, jestem skupiona. Wiesz, zawsze mogło być gorzej. Mogłam mieć raka czy coś.

Suicide_boy96: Mnie też zostawiła pewna osoba. Kochałem ją. Nadal kocham. Ale ja nie potrafiłem być silny. Próbowałem iść jej śladami jednak nie mogłem. W końcu odpuściłem. I jestem tu gdzie jestem. Choć moja sytuacja nie jest najlepsza. Niby mam znajomych.. ale nie mogę, a wręcz nie chcę być przy nich sobą.

Antisocial-tdb: Chyba nie rozumiem..

Suicide_boy96: Mam czwórkę kumpli. Bogate dzieciaki, tak jak ja.  Oczywiście, nie bierz tego do siebie bo nie obchodzi mnie Twój stan majątkowy. Ale wracając. Gdy ta pewna osoba mnie zostawiła, zrobiłem się rozdrażniony, wredny. Przypadkowo skrzyczałem w szkole jedną osobę i zobaczyli to. Później pogratulowali mi bycia ‘kozakiem’ i przyczepili się. Muszę ukrywać, że naprawdę taki nie jestem bo miałbym przerąbane. Wiesz jak jest w liceum.

Antisocial-tdb: Wiem, aż za dobrze. Nieciekawa sytuacja.

 Suicide_boy96: Wytrzymam. Jakoś to będzie.

Antisocial-tdb: :) Muszę lecieć do lekcji. Do zobaczenia?

Suicide_boy96: Do zobaczenia x

Wszystkie książki, które są w plecaku wykładam na biurko. Układam w stosik i  po kolei przeglądam co mam do odrobienia. Mam masę pracy domowej z matematyki, esej z języka Angielskiego i zadania z języka Francuskiego. Uwinięcie się z tym wszystkim zajmuje mi pięć godzin. Po zrobieniu masy pracy domowej jestem wykończona jak po maratonie. Z tym, że nie mam zadyszki. Marzę tylko o kolacji, kąpieli i śnie. Biorę czyste ubrania w których zamierzam spać i idę do łazienki. Jednak zatrzymuje mnie cytat, który znajduje się na tablicy korkowej. Znajduje się ona pod półką na książki, która wisi na ścianie, obok drzwi do łazienki.

„Przyjaciele są jak Anioły, które podnoszą nas gdy nasze skrzydła zapominają jak latać”

Gówno prawda. Zrobiłam tą tablicę, gdy jeszcze przyjaźniłam się z nią. Byłam szczęśliwa mając ją. Na kartkach spisywałam nasze bardziej ciekawe rozmowy. A ona odeszła.. Tak po prostu..
Wypuszczam ubrania z rąk i zdejmuję tablicę ze ściany. Zrywam z niej wszystkie kartki, drę je na jeszcze mniejsze kawałeczki i wyrzucam do kosza. Przyjaciele. Bullshit. Zbieram z podłogi ubrania i idę do łazienki. Kąpię się szybko i schodzę na kolację. Mama podała mi sok pomarańczowy i kanapki. Zjadam je i biegnę do łóżka. Przed snem sprawdzam jeszcze telefon.

Suicide_boy96: Ile można odrabiać lekcje?

Suicide_boy96: To już piąta godzina. Umarłaś?

Suicide_boy96: Martwię się.

Antisocial-tdb: Przepraszam! Miałam masę lekcji, przepraszam. Jestem bardzo zmęczona, leżę już w łóżku i weszłam tylko aby napisać Ci dobranoc. Dobranoc Suicide boy x

Suicide_boy96: Nie strasz mnie tak więcej! Dobranoc x

Odkładam telefon pod poduszkę i od razu zasypiam. Rano budzę się nie wypoczęta jak nigdy. Mam ogromne wory pod oczami i obawiam się, że nie uda  ich zamaskować. Droga do łazienki wlecze mi się niemiłosiernie. Mam wrażenie,  że mogę upaść na podłogę w każdej chwili, gdziekolwiek gdzie da się spać. Przez myśl przechodzi mi nawet opuszczenie dwóch pierwszych lekcji ale nie mogę. Nie pozwolę sobie na takie lenistwo, szkoła jest ważna. A więc myję zęby, buzię, nakładam trochę podkładu jednak tak jak myślałam, moje wory pod oczami nadal są widoczne. No nic. Trudno. Ubieram się i schodzę z torbą na dół. Robię kanapki, które zamierzam zabrać do szkoły, owijam je w papier śniadaniowy i chowam do torby. Wkładam buty, kurtkę i ruszam do szkoły. Poranne, rześkie powietrze trochę mnie rozbudza. A gdy dochodzę do budynku, jestem już kompletnie wybudzona. Zmierzam na pierwszą lekcję, potem na kolejną i kolejną. Na wychowaniu fizycznym spotykam się z Kath, która proponuje mi wyjście na zakupy po skończonych lekcjach. Zgadzam się mówiąc, że spotkamy się godzinę po szkole, ponieważ muszę wziąć prysznic po całym dniu w szkole. Tak też robimy, spotykamy się godzinę po lekcjach. Chodzimy wzdłuż i wrzesz galerii szukając czegoś odpowiedniego dla siebie. Rozmawiamy, żartujemy, śmiejemy się a nawet troszkę plotkujemy.

- Wstąpimy na lody? Mają tu takie cudowne smaki! – dziewczyna poprosiła mnie jakbym była jej mamą

- Jasne. Możemy zjeść – uśmiecham się do niej promiennie

Jako pierwsza dostaję rożek z dwoma gałkami lodów. Jedna jest o smaku czekoladowym a druga o smaku gumy balonowej. A gdy Kath dostała swoje zamówienie, skierowałyśmy się w stronę wyjścia z galerii. Czując wibrację w kieszeni, wyjmuję telefon i parzę na ekran. Serce mi się kraje, gdy za każdym razem patrzę na rozbitą szybkę. Muszę  w końcu ją wymienić. To będzie postanowienie na kolejną wizytę w galerii. Dostałam wiadomość od mamy:

Mama: Kochanie, gdy będziesz szła do domu, kup proszę sałatę, mozzarellę, pomidory i czosnek w proszku. Zrobisz to dla mnie? X

Zabrałam się za odpisywanie jej jedną ręką.

Ja: Jasne. Do zobaczenia x A jaka ma być sałata?

I wtedy na kogoś wpadłam. Telefon po raz kolejny wypadł mi z dłoni a mój lód.. znalazł się na czyjejś koszulce.

- O mój Boże, przepraszam! Tak bardzo przepraszam! – panicznie zaczęłam przepraszać wymachując rękoma

Nawet nie spojrzałam na tego Pana.

- Słuchaj, jeśli zaczniesz ją obrażać tak jak w szkole, to skopię Ci tyłek! Mówię poważnie więc lepiej trzymaj język za zębami- gdzieś za sobą słyszę warknięcie Kath i nie rozumiem dlaczego tak mówi.

I wtedy ten głos.

-Spokojnie. Nie zamierzam na nikogo krzyczeć ani nikogo obrażać.  Nic się nie stało. Jest okay. Co z Twoim telefonem? – Niall Horan. I pyta o stan mojego telefonu.

Wow.

Podniósł go z podłogi. Kilka kawałków ekranu po prostu odpadło. Pięknie. Po prostu pięknie.  I na dodatek ubrudziłam koszulkę Niall’a. Zabije mnie. Jak nie tu to w szkole.

- Wypiorę ją – mruczę cicho

- Nic się nie stało. Mam przecież w domu proszek i nawet pralkę. Ile może kosztować wymiana ekranu?

- Ja.. nie wiem.. pójdę już – moim zamiarem jest wyminięcie go jednak toruje mi drogę

Z tylnej kieszeni spodni wyjmuje portfel i wciska mi 100 funtów.

- Na wymianę ekranu. Przepraszam.

- Ale ja nie zamie..

- Horan, yo! Tu jesteś. Dlaczego z nią stoisz? Co się dzieje? – obok blondyna pojawia się jego kumpel, dobrze znany w szkole ze swojej okropnej reputacji

- Mówię jej, że ma przygotować się na jutrzejsze pranie mojej koszulki- mówiąc to na jego usta wkradł się kpiący uśmieszek – Pamiętaj, ze masz nie wrzucać jej do pralki tylko wyprać w dłoniach. Inaczej mi ją odkupisz. Do jutra, antyspołeczny frajerze.

Po prostu poszedł. Ze swoim kumplem. Wyzwał mnie i poszedł.

 Co  ja takiego zrobiłam..

___
Nie skomentuję tego rozdziału. Przepraszam, że zawodzę :(


piątek, 20 listopada 2015

13

Budzę się w poniedziałek o 6 rano. Otwieram oczy i mam wrażenie, że za żadne skarby nie będę mogła utrzymać powiek w górze. Głęboko wzdycham i wygrzebuję się z pod cieplutkiej pościeli. Pierwsze co robię to idę do laptopa i włączam go, po czym włączam piosenkę Arctic Monkeys „I bet you look good on the dancefloor”. Zwiększam głos by rozbudzić się przy utworze i staję przy szafie, aby wybrać strój na ten dzień. Decyduję się na jeansy typu skinny z dziurami na udach i kolanach, najzwyklejszą czarną bluzę i trampki. Tak ubrana idę do łazienki i tam już korzystam z toalety, myję ręce, buzię i zęby. Wyłączam laptopa, biorę plecak i schodzę na dół.  Wychodzę do szkoły. Nie myślę o tym co będzie działo się w budynku, nie chcę się tym jeszcze martwić. Zacznę to robić jak będę już zbliżać się do szkoły. W czasie spaceru do celu mojej podróży, na iphonie loguję się na strangers to meet. Od razu czuję wibrację, dostałam wiadomość.

Suicide_boy96: Miłego dnia w szkole x

Antisocial-tdb: Wzajemnie X

Suicide_boy96: O, jesteś. Fajnie. Będę miał z kim porozmawiać.

Antisocial-tdb: A co? Nudzisz się?

Suicide_boy96: Tak. Jazda do szkoły jest wyjątkowo nudna bez towarzystwa. A ty? Nudzisz się?

Antisocial-tdb: Ja? Phi. Nigdy. Mam tak bardzo bogate życie towarzyskie, że nigdy się nie nudzę, nawet drogę do szkoły pokonuję oblężona przyjaciółmi. Ja nigdy się nie nudzę. Oczywiście lubię też sobie od czasu do czasu skłamać. Teraz na przykład Ci skłamałam, bo nie mam żadnych znajomych, jestem samotnikiem i chyba właśnie dostałam jakiegoś słowotoku..

Odpowiedź dostaję po trzech/ czterech minutach.

Suicide_boy96:  Jest okay, lubię wygadanych ludzi. Zawsze mają coś ciekawego i wartościowego do powiedzenia. I przykro mi z powodu Twojej…sytuacji.

Antisocial-tdb: Idzie się przyzwyczaić. Wiesz, gdy jesteś samotnikiem masz dużo czasu na myślenie. Ma to swoje wady i zalety. Dla przykładu. Jeśli masz dość słabą psychikę, zaczynasz za dużo myśleć o tym, dlaczego faktycznie jesteś samotny. Wtedy możesz dojść do wniosków typu: nie  jestem wystarczająco ładna, nie  jestem wystarczająco dowcipna, nie jestem wystarczająco bogata. Szukasz wad w sobie choć być może to nie jest Twoja wina, tylko wina otoczenia. A gdy masz mocną psychikę, mówisz sobie: Przynajmniej nikt mnie nie rozprasza i idziesz dalej. 

Suicide_boy96: A ty? Kim jesteś?

Antisocial-tdb: Jakby czymś pomiędzy..

W odpowiednim momencie spojrzałam przed siebie, w innym wypadku miałabym nieprzyjemne spotkanie ze słupem. Oddycham z ulgą, omijam słup i idę przed siebie. Jestem już na chodniku, który prowadzi do szkoły. Był poprowadzony tak, że uczniowie, którzy nim szli mieli idealny widok na szkolny parking.  Oczywiście kto wysiada z auta? Blondyn w czarnych spodniach, białej koszulce i czerwono czarnej koszuli w kratę zawiązanej na biodrach. Zamyka drzwiczki, kluczyki wpycha do kieszeni i kieruje się w stronę szkoły. Ja też to robię choć wolałabym uniknąć zetknięcia naszych dróg.
Zerkam na telefon. Nie odpisał. Wyłączam przepływ danych i chowam telefon do kieszeni bluzy. I niech mnie, Bóg robi ze mnie żarty bo gdy jestem przy wejściu on również. Sięgam ręką do klamki by otworzyć sobie drzwi jednak on mnie ubiega. Otwiera je. Czekam aż wejdzie.

- No i po co stoisz? Wchodź skoro otworzyłem – kiwa głową w stronę wejścia.

Nie mogę uwierzyć własnym oczom i uszom. Niall Horan we własnej osobie ustąpił mi miejsca i wpuścił mnie pierwszą do szkoły. Dlaczego? Czego on chce?
Niepewnie przekraczam próg szkoły i mówię w jego kierunku ciche „dziękuję”.

***
Przerwa na lunch jest czymś co lubię i czego nie lubię zarazem. Lubię ponieważ mogę wtedy zjeść coś porządnego. Nie lubię ponieważ siedzę przy stoliku z Kath i jej przyjaciółką Justine. Śmieją się, rozmawiają, żartują. Czuję się wtedy jak piąte koło u wozu. Owszem, mogłabym z nimi porozmawiać ale gdy próbuję, Justine posyła mi takie spojrzenie, jakby chciała mnie zabić, ponieważ spróbowałam porozmawiać z nimi. Więc nie odzywam się. W ciszy jem swój posiłek, słuchając tego co mówią lecz nie wcinając się w rozmowę. W między czasie wyjęłam też telefon i korzystając ze szkolnego wifi wchodzę na strangers to meet. Czuję wibrację i wchodzę w nową wiadomość.

Suicide_boy96: Co robisz?

Antisocial-tdb: Jem lunch. A ty?

Suicide_boy96: To samo. Smacznego x

Antisocial-tdb: Wzajemnie Suicide Boy X

Kolejne lekcje jakie mam to fizyka, język angielski i matematyka. Po nich mogę już iść do domu. Wychodzę ze szkoły. Cholerna angielska pogoda. Pada a ja nie mam na sobie niczego prócz bluzy. Mogę a) czekać na autobus i kisić się w nim razem z innymi b) iść do domu pieszo i przemoknąć do ostatniej nitki. Wybieram więc opcję b. Jestem pewna, że ludzie mają mnie za nienormalną, bo kto normalny idzie w deszcz gdy może jechać autobusem? Sama też tego nie rozumiem. Ale przecież taka jest moja natura. Jestem aspołeczna, nie pcham się tam, gdzie są tłumy.
Ostatecznie kończę w domu, przesiąknięta deszczem, zmarznięta do szpiku kości i trzęsąca się. Rzucam plecak i biegnę pod prysznic. Stoję pod gorącym natryskiem dobre 20 minut póki nie robi mi się ciepło. Po wysuszeniu się wkładam cieplutkie dresy i schodzę do kuchni po plecak z książkami. Podczas odrabiania lekcji, telefon leżał na łóżku. Gdy po niego sięgnęłam, miałam wiadomość.

Suicide_boy96: Co miałaś na myśli mówiąc, że jesteś czymś pomiędzy?

„ Hej! Tęsknię za Tobą, lecz jestem przyzwyczajony,

Do obserwowania ludzi którzy przychodzą i odchodzą”

wtorek, 10 listopada 2015

12

Czuję jak pod moimi powiekami zbierają się łzy. Co ja narobiłam przez swoją głupotę? Mogłam od razu mu odpowiedzieć a nie rozmyślać nad doborem słów. Opadam na puszysty dywan i zaczynam szlochać. Jestem do niczego. Nie umiem zawiązywać już żadnych znajomości. Ale z drugiej strony mogę mu to wszystko wyjaśnić i jego decyzją będzie, czy mnie wysłucha czy nie. Może warto spróbować. Nie oczekuję książkowej miłości, gdzie osoba po drugiej stronie odpowie, że wszystko jest w porządku, zaproponuje spotkanie i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Tak się nie dzieje. Ale jedyne co mogę zrobić to go przeprosić. Tak więc postanawiam to zrobić. Przeprosić. Podnoszę się na klęczki i idę na kolanach do łóżka. Biorę laptopa i zaczynam wystukiwać wiadomość.

Antisocial-tdb: Przepraszam, że Ci nie odpowiedziałam. To było bardzo głupie z mojej strony, nie chciałam abyś poczuł się przeze mnie.. urażony. Wybaczysz?

Wzdycham i klikam enter wysyłając tym samym wiadomość. Niecierpliwie czekam na wiadomość stukając paznokciami w książkę, na której spoczywa laptop. W końcu nadchodzi, po 27 minutach.

Suicide_boy96: Okay.

Antisocial-tdb: Okay.

Suicide_boy96: Może ‘okay’ będzie naszym ‘zawsze’?

Antisocial-tdb: Oh, jesteś taki typowy.

Suicide_boy96: Nikt nie jest typowy. Możesz być co najwyżej podobny, ale nigdy nie taki sam jak ktoś inny. Bo spójrz. Możesz ubierać się tak samo, mieć taki sam kolor włosów i mieć takie same buty, ale możesz mieć inny sposób uśmiechania się i już nie jesteś taki sam jak ktoś. Zawsze znajdzie się coś, czym będziesz różnić się od innych.

Antisocial-tdb: Cóż, tak, racja. Przepraszam.

Nagle robi mi się głupio, ponieważ on jest taki inteligentny. To nie tak, że ja nie jestem ale on tak pięknie pisze..

Suicide_boy96: Za co mnie przepraszasz? Uspokój się, nie powiedziałaś przecież niczego złego.

Przez chwilę nie mam pojęcia co mam mu odpisać.

Suicide_boy96: Więc...Tak sobie pomyślałem.. chciałbym Cię lepiej poznać, zagrajmy w pytania.

Antisocial-tdb: Jakie są zasady? Nigdy w to nie grałam.

Suicide-boy96: Nie ma zasad. Zadajesz mi pytanie, odpowiadam na nie i zadaje pytanie Tobie. Odpowiadam na nie i tak w kółko.

Antisocial-tdb: Okay. Więc zacznę. Ile masz lat?

Suicide_boy96: 18. Zadaję to samo pytanie.

Antisocial-tdb: 16. Jaki jest Twój ulubiony kolor?

Suicide-boy96: Czarny. Jakiej muzyki słuchasz? Jakieś konkretne zespoły?

Antisocial-tdb: Oh, oczywiście. All Time Low, Fall Out Boy, Arctic Monkeys, The Neighbourhood, Coldplay. Ogólnie zespołu tego rodzaju.

Suicide-boy96: Nie wierze! Ja słucham tych samych zespołów! Wow, masz świetny gust. Podziwiam x Byłaś kiedykolwiek na jakimś koncercie tych zespołów?

Antisocial-tdb: Nah, ale bardzo bym chciała. Kiedyś pójdę na chociaż jeden koncert. A ty byłeś na jakimś?

Suicide-boy96: Owszem. Byłem na Arctic Monkeys, mega dużo pozytywnej energii, niesamowita atmosfera i świetni ludzie. Nawet jeśli byłbym na koncercie tylko ja, to i tak byłoby świetnie. Po pierwsze dzięki niesamowitej energii Arktycznych, a po drugie dzięki mojej dziewczynie.

Czytam wiadomość kilka razy. Dzięki mojej dziewczynie. Ma partnerkę. Ogarnia mnie żal, ponieważ nagle czuję się jak intruz w jego życiu. Oczywiście, jestem przecież intruzem w życiu każdego człowieka, to nie nowość. Ale gdy znów się do mnie odzywa.. dlaczego? Dlaczego pisze do mnie choć ma już swoją ukochaną? Może myśli, że może iść na dwa fronty? Choć z drugiej strony, nie wydaje się być kimś, kto jest nieczułym chamem, który ma dziewczynę aby ją po prostu mieć. Wydaje mi się, że ją kocha, a ja od razu pomyślałam, że zechciałby zerwać z nią dla dziewczyny z  głupiego portalu. Przecież to nie logiczne i w ogóle nijakie.
Dalej bawiliśmy się w pytania dzięki czemu dowiedziałam się, że tak jak ja mieszka w Londynie. Nie bałam się takiej sytuacji, że kiedykolwiek moglibyśmy się spotkać, bo nie wiemy jak wyglądamy. Nie zadawaliśmy pytań odnośnie naszego wyglądu, chyba oboje telepatycznie stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej. Dowiedziałam się też, że jest maturzystą na profilu biologiczno-chemicznym, chce być lekarzem. Straciliśmy poczucie czasu, zadając sobie co raz to głupsze pytania, które z czasem przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Pytaliśmy się chociażby o to, jakiego koloru ubrań mamy najwięcej, głupie, wiem. Ale hej, dzięki temu rozmowa się ciągnęła. Wieczorem jednak musieliśmy przerywać rozmowę kilkakrotnie. Na początku ja musiałam iść na kolację, później on. Następnie poszłam się wykąpać, a później on. O dwudziestej drugiej byłam już zmęczona i chciałam iść spać.

Antisocial-tdb: Hej, zadaliśmy sobie tyle pytań jednak nie powiedzieliśmy sobie istotnego faktu. Jak masz na imię?

Suicide_boy96: Po prostu Suicide boy. Po prostu.

Antisocial-tdb: Okay. Więc dobranoc, Suicide boy x

Suicide_boy96: Dobranoc, Antisocial tdb. Słodkich snów x

"Nie wiem dokąd zmierzasz
Ale czy znajdzie się tam trochę miejsca dla jeszcze jednej zmartwionej duszy?"