piątek, 4 września 2015

2

Drogę do domu pokonuję niezwykle szybko. Nie pragnę niczego innego, prócz znalezienia się w moim pokoju, w mojej łazience z moją żyletką. Od płaczu boli mnie głowa, a moje oczy są opuchnięte. Docieram pod dom i wyjmuję z kieszeni klucze. Włożenie ich i przekręcenie zamka sprawia mi trudność ze względu na drżenie dłoni. W końcu mi się udaje i wpadam do wnętrza budynku. Zatrzaskuję drzwi i osuwam się po ich drewnianej powłoce. Chowam twarz w dłoniach i krzyczę. Wykrzykuję całą swoją złość i cały smutek. Na szczęście rodziców nie ma w domu. Nie przejmuję się, że będzie boleć mnie gardło. Krzyczę ile tchu i to pomaga. Częściowo. Nie fatyguję się by zdjąć buty, biegnę na piętro do swojego pokoju. Drzwi zamykam na klucz a torbę rzucam w miejsce obok łóżka. Idę do swojej łazienki i chwytam żyletkę. Jej ostrze uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Odpinam guzik moich jeansów i zsuwam je do kolan. Siadam na klapie toalety i przykładam ją do uda. Moją przyjaciółkę. Moje ciało zawiera już rany po niej, jednak niezbyt głębokie. Takie aby bolały, ale aby blizny były prawie niewidoczne. Przykładam ostrzę i rozcinam nim skórę. Raz…dwa..pięć..dziesięć.. Przy trzynastej przestaję. Odkładam żyletkę na krawędź wanny i podciągam spodnie. Zapinam je i wychodzę z łazienki. Ból psychiczny minął, wróci dopiero wieczorem lub jutro. Dopiero po tym zbiegam na dół by zdjąć buty i zjeść coś. Odgrzewam wczorajsze spaghetti i idę  z nim do siebie. Na początku siadam przed laptopem i sprawdzam kilka portali społecznościowych typu facebook czy twitter. Wzdycham i zamykam laptopa po czym wstaję i kieruję się w stronę łóżka. Kładę się na plecach i wpatruję w sufit. Patrzę by patrzeć, by robić cokolwiek. To głupie, wiem.
**
Czuję dotyk na policzku. Coś delikatnego muska moją skórę. Nie mam pojęcia co to jest. Szybko otwieram oczy. Mama stoi nade mną i uśmiecha się smutno.
- Coś się stało? – pytam wciąż zachrypniętym od snu głosem
- Tata jest w szpitalu – ogłasza cicho, a ja czuję jakby moje serce miało rozpaść się na milion kawałeczków.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz