Czym jest śmierć?
Według Wikipedii jest
to stan charakteryzujący się ustaniem
oznak życia, spowodowany nieodwracalnym zachwianiem równowagi funkcjonalnej i
załamaniem wewnętrznej organizacji ustroju.
Ja mówię, że śmierć jest niczym. W porównaniu do życia,
które przeżyjemy. Nieważne, czy będzie to 5, 10 czy 50 lat. Bo jak napisał
jeden pisarz „Niektóre nieskończoności
są większe niż inne nieskończoności. „ To są najlepsze słowa, jakiekolwiek
przeczytałam.
Ale ja myślę, że każda nieskończoność kiedyś się jednak
kończy. Wierzę tylko w nieskończoność po śmierci. Życie, które wydaję nam się
być nieskończone, mija. Nie rozumiem dlaczego śmierć dla większości ludzi jest
aż takim zaskoczeniem. Jest ona tylko gwoździem programu. Specjalnym gościem w
naszym życiu. A każdy specjalny gość zostaje zapowiedziany. A jednak gdy ludzie
dowiadują się o śmierci osoby, nieważne czy bliskiej czy nie, są zaskoczeni.
Śmieszne. W czasach, gdy śmierć nie jest tematem tabu. Już od
czasów narodzin, od pierwszych godzin, minut, sekund naszego życia, musimy
liczyć się z tym, że każda sekunda, minuta, godzina przybliża nas do śmierci.
Ludzi nie było, ludzi
kiedyś nie będzie. Nikt nie będzie o nas pamiętać. Zapomnienie jest
nieuniknione więc po co ta cała rozpacz? Nie rozumiem tego. Nie przejmuję się
śmiercią. Czekam na nią. Tylko ona nie dba o nasz status majątkowy, o nasze
pochodzenie i o to jacy jesteśmy. Zabiera nas wszystkich bez względu na
wszystko. A może to tylko ja mam takie zdanie. 4dni temu zmarł mój tata.
Człowiek, którego kochałam bardzo mocno. Człowiek, który mnie wychował. Jednak
rozpłakałam się tylko jeden raz. Jeden jedyny raz, gdy nie mogłam dłużej
ukrywać tego, jak smutno mi jest z powodu, że już go nigdy nie zobaczę. Ale to
wszystko. Pomogła mi moja przyjaciółka, srebrna żyletka, która uśmiechała się
do mnie gdy została poplamiona krwią. Jedna rana, druga, trzecia, siódma,
jedenasta, trzynasta. Nigdy nie robię ich więcej. Przy trzynastej jestem
oczyszczona do końca. Śmierć mojego taty nie wstrząsnęła mną bardzo. Przecież ode
mnie każdy odchodzi.
*tydzień później*
Straciłam oboje rodziców. Jedno fizycznie, drugie
psychicznie. Mama zamknęła się w sobie. Nie je, nie pije, nie rozmawia, nie
chodzi do pracy. Powinna przejąć firmę taty ale tego nie robi. Aby być szczerą,
wkurza mnie to. Wkurza mnie zachowanie mojej rodzicielki. Nie umie pójść dalej,
nie umie się otrząsnąć. Ale co ja wiem. Nigdy nie miałam męża, nigdy nikogo nie
kochałam. Jestem hipokrytką.
„And now my heart is like a ghost town”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz